Zanim samochody opanowały drogi, wozy konne musiały radzić sobie z poważnym problemem — smarowaniem osi.
Jazda po wyboistych, nieutwardzonych drogach szybko zużywała smar.
Nie było wtedy warsztatów, więc podróżni zabierali ze sobą smar w prostych metalowych wiaderkach przymocowanych do wozu.
Kiedy pojawiły się pierwsze auta, wiaderka zyskały nowe zastosowanie.
Wczesne samochody nie miały zaawansowanego chłodzenia i często się przegrzewały.

Rozwiązanie? Zabranie ze sobą wody w wiadrze. Gdy silnik się nagrzewał, wystarczyło dolać wodę i jechać dalej.
W zimnych regionach, zwłaszcza tam, gdzie popularne były radzieckie ciężarówki KamAZ lub MAZ, kierowcy mieli inny problem — zamarzające płyny.
Diesel i olej zamieniały się w gęstą maź, przez co silnik nie chciał odpalić.
Rozwiązanie? Zapalić wiadro z benzyną i postawić pod silnikiem, by go rozmrozić. Ryzykowne? Tak. Ale często to była jedyna opcja w mroźne poranki.

Dziś te kolorowe miniwiaderka to już raczej symbol. Nie służą już do smarów ani do grzania, ale są zabawnym ukłonem w stronę dawnych czasów.
Niektórzy wieszają je dla ozdoby, inni dla szczęścia czy tradycji.
Wiele osób wkłada do środka monety, kamyczki lub amulety, zmieniając wiadro w podróżny talizman.