Po miesiącu miodowym ich córka zniknęła! Po 30 latach wyszła na jaw straszna prawda!

-Co powiedziałeś? —

Tanya nie odrywała wzroku od komputera — w końcu nie była zainteresowana tym,

co powiedział jej mąż.

Zapytałem go, żeby nie „swędziało” mnie za plecami.

-Powiedziałem, że Lyokha zaprasza nas do niej w tym roku, idziemy?

-Gdzie-a-a?! Do twojej Lyokhy, która jest w b.e.r.t.a. mieszka na odludziu?! W tundrze?

-Tak, w tundrze! Ty też możesz to rozgryźć. – Sasza się roześmiał. — To na północy, ale na samym krańcu — jest tajga, wędkarstwo, grzyby, jagody, orzechy… Jedziemy na wakacje?

-Więc idź, kto cię trzyma? Wolałabym odpocząć nad morzem w Tajlandii…” Tanya zachichotała z zadowoleniem, wyobrażając sobie, jak będzie leżeć na białym leżaku pod palmami – opalona, ​​samotna i wolna. A może w wolnym czasie flirtuje z młodym animatorem. Tylko trochę… bez przesady…

Przedstawiony obraz napełnił ją taką radością w duszy, że zwróciła się do męża i zaśpiewała: „Wydano mu rozkaz, aby udał się na północ… Ona jest w innym kierunku… Ale ja nie Pamiętać…

-Szkoda. Byłeś nad morzem setki razy, ale tajgi nie widziałeś. — Sasza spojrzał na nią smutno.

„Tak… I nie spotkałam się twarzą w twarz z niedźwiedziami…” – dodała żona i ponownie zatopiła się w komputerze. — A swoją drogą, nie żałuję. OK, nie przeszkadzaj mi. Poza tym zapomniałam Wam powiedzieć, że urlop mam wyznaczony na koniec września, więc nie dam rady w lipcu-sierpniu, kiedy są jagody i grzyby.

-***

Tanya nie uważała swojego życia rodzinnego za porażkę — dokładnie o tym marzyła w młodości.

Ale niewiele chciała od życia, a najważniejsze było znaleźć bogatego mężczyznę, wyjść za niego i żyć w dostatku, a nie liczyć grosze od wypłaty do wypłaty, jak jej rodzice.

  • No cóż, jakim trzeba być szaleńcem, żeby wykarmić pięcioro dzieci, a potem nie wiedzieć, skąd wziąć pieniądze na ich ubranie, założenie butów, nakarmienie, nie mówiąc już o nauce. — w szkole Tanya zaczęła mentalnie potępiać swoich rodziców.

„Jaka to radość dla rodziców i samych dzieci, gdy młodsi muszą nosić ubrania starszych i kłaść się do łóżka jak głupcy na tym samym łóżku lub kanapie” – oburzyła się na siebie.

Nieee… Tanya nigdy nie chciała dla siebie takiego życia.

Czy to naprawdę życie?

Zarówno ojciec, jak i matka pracowali na dwa etaty i wrócili do domu wyczerpani i zmęczeni.

Ojcze, ok, mógłby zjeść kolację i iść spać. Ale matka też musiała prać, prać i gotować, dopóki Tanya i jej siostra nie podrosły.

W szkole średniej Tanya miała już w głowie jasny plan na swoje przyszłe życie w postaci dwóch opcji.

Pierwszym z nich jest zdobycie zawodu, na który jest zapotrzebowanie, aby mocno stanąć na nogach i zarobić na mniej lub bardziej wygodne życie.

Drugie to wyjść za bogatego mężczyznę, urodzić nie więcej niż dwójkę dzieci i żyć za jego ramieniem finansowo, jak za kamiennym murem.

Jednocześnie nie marzyła o żadnej nieziemskiej miłości. Według matki to jej rodzice pobrali się z namiętnej miłości. A wynik?! To wszystko! Opłakany.

A Tanya chciała móc kupować produkty wysokiej jakości, ubierać się normalnie, mieszkać w nowoczesnym, przestronnym mieszkaniu i… może nawet prowadzić samochód osobowy.

Tanyi bardziej podobała się druga opcja, ale jak rozsądna dziewczyna zdecydowała się zacząć od pierwszej, dla bezpieczeństwa – zostać kucharzem.

W końcu szef kuchni to zawód, na który zawsze jest zapotrzebowanie.

A. jeśli zdobędziesz reputację, możesz znaleźć pracę w elitarnych placówkach, wymyślić przepisy od „szefa kuchni”.

W wieku osiemnastu lat Tanya pracowała w stołówce, a wieczorem pobiegła do pracy na pół etatu — sprzątania dwóch pięter powierzchni biurowej.

Byłem oczywiście zmęczony, ale biorąc pod uwagę darmowe jedzenie, wystarczyło mi na wynajęcie małej kawalerki i na mniej więcej przyzwoite życie.

Chociaż oczywiście Tanya nie marzyła o takim standardzie życia.


Kolega ze szkoły Marinka, która wyszła za mąż za ich koleżankę z klasy, nie rozumiała Tanyi.

-Ugh.. Będziesz teraz kucharzem przez całe życie? Jak zostaniesz naszą ciocią Sonią? — moja przyjaciółka zmarszczyła nos, wspominając szkolną pielęgniarkę, wielką jak czołg, z czerwonymi policzkami opadającymi na szyję. — Tak, z wyglądem takim jak twój należy zadbać inaczej. Z taką twarzą i figurą można żyć wow!

-Nie rozumiem… Jak możesz żyć ze swojego wyglądu? Stoisz na stacji lub autostradzie? A może powinniśmy od razu przejść na wymianę walut – zaśmiała się Tanya. — Znaleźć bogatego pana młodego? Nie widać ich więc na horyzoncie… Wytrzymują albo żebracy, albo żonaci. I nie potrzebuję ani jednego, ani drugiego.

-Pospiesz się. Są inne opcje: Vaughn, Verka z klasy równoległej, pamiętasz?

-Czy to pulchna ruda?

-No cóż, tak. Dokładnie ona. I tak zostałem tatusiem, żonatym, ale bogatym. Więc ona za młodu jej tak dużo utrzymuje… I kupił jej mieszkanie, ubiera ją jak lalkę i daje pieniądze na wydatki, żeby Vera pomagała także młodszej siostrze… Więc nie jest taka piękna jak Ty …

-NIE. To mi nie pasuje. Chcę prawdziwej rodziny. Z moim mężem. Z dziećmi.

-No to wyjdź za mąż tak jak ja…

-Nie..Ja też tego nie chcę. Zarabiałem z rodzicami.

  • Cóż, musisz! Wy wszyscy, tylko „nie tacy sami jak WSZYSCY”, pozostaniecie sami! — kolega ze szkoły rozzłościł się i gwałtownie przerwał rozmowę. — OK, do widzenia. Nie mam czasu.

Tanya była naprawdę piękna.

Twarz o migdałowych oczach o rzadkim orzechowym kolorze na lekko ciemnej twarzy z wydatnymi kośćmi policzkowymi i dużymi, naturalnie pełnymi ustami przyciągała wzrok.

Uroku dodawała burza złocistych loków, wąska talia, a nawet długie i smukłe nogi.

Dlatego dziewczyna miała wiele osób, które chciały ją poznać — byli to koledzy z pracy, ochroniarze w biurze, do którego biegła do pracy na pół etatu, oraz przypadkowi przechodnie, którzy postanowili zapytać piękność o jej numer telefonu.

Ale to wszystko nie było takie samo.

Jak powiedziała swojej przyjaciółce, byli to albo żyjący chłopcy. jak ona, w wynajętym mieszkaniu lub u rodziców, lub „mężatki”.


Sashę poznała przypadkowo i niespodziewanie.

Jak zwykle wieczorem poszła do pracy.

Albo raczej nie jak zwykle.

Tym razem noga, która uderzyła w próg, bardzo bolała i dlatego była w obrzydliwym nastroju.

I dlatego po raz pierwszy poszła do pracy tak ubrana – w stare dresy i wyblakły T-shirt.

A także — o mój Boże!!! — absolutnie żadnego makijażu. Tak więc, gdy myłem twarz po powrocie do domu z codziennej pracy, związałem włosy w kucyk i odszedłem, utykając.

„Och… przepraszam, że cię przestraszyłem” – powiedział wysoki młody mężczyzna, gdy Tanya podskoczyła ze strachu, słysząc dźwięk otwieranych drzwi do biura dyrektora organizacji. — Poczekam chwilkę… Wezmę dokumenty i wyjdę…

Tanya podniosła wzrok i zarumieniła się ze wstydu z powodu swojego nędznego wyglądu. Przecież wcześniej nawet nie wyniosłaby śmieci bez makijażu.

A tutaj…
Patrzył na nią przystojny, zadbany mężczyzna.
I ważne, że ten człowiek jest dyrektorem firmy, która zajmuje kilka pomieszczeń biurowych.
A co ważniejsze, Tanya usłyszała od strażników, że podobno on, reżyser, miał niedawno trudne rozstanie z kobietą.
Że przyłapał ją na gorącym uczynku w przeddzień ślubu.
Złapał ją i nie wybaczył, jak długo do niego przychodziła właśnie tutaj, nie pobiegła do biura… Została upokorzona… Prawie upadła na kolana.
„W porządku. Nie bałam się” – Tanya uśmiechnęła się i odeszła od stołu. — Mam wyjść?

„Nie..Nie przeszkadzasz mi…” mężczyzna spojrzał Tanyi w oczy i…zatrzymał się. — No cóż… Jaki masz niesamowity kolor oczu… Pierwszy raz widzę coś takiego, przepraszam…

  • No tak.. Rzadki… Kolor orzechowo-miodowy nazywa się…. Sama wciąż jestem zdziwiona, kiedy patrzę w lustro. – Tania się roześmiała. — I wiele osób pyta, czy to są soczewki… Więc od razu powiem — nie. Nie soczewki.

-Jak długo dla nas pracujesz? — mężczyźnie najwyraźniej nie spieszyło się z poszukiwaniem potrzebnego mu dokumentu. — Jestem Alexander Sergeevich… Cóż, ponieważ nie mamy z tobą bezpośredniego kontaktu w pracy, to dla ciebie jestem po prostu Sasha.

-OK, Sasza. A dla ciebie jestem po prostu Tanyą” – dziewczyna uśmiechnęła się, zdając sobie sprawę, że to jest to!!! To jest TEN mężczyzna, którego szukała i na którego czekała.

Aleksander jest oczywiście starszy — ma trzydzieści lat.

Ale jest bogaty — firma jego ojca, a on sam jest dyrektorem generalnym.

Sasha ma doskonałe mieszkanie i drogi samochód.

Sasza nigdy nie był żonaty.

I co najważniejsze, zakochał się w Tatyanie od pierwszego wejrzenia.

Albo raczej niezupełnie tak.

Dziewczyna zachwyciła go od pierwszego wejrzenia. Ale fakt, że był zakochany i był gotowy zaoferować swoją rękę i serce, Aleksander zdał sobie sprawę miesiąc później.

Ale nie spieszyło mu się z klękaniem.

Mężczyzna był na tyle dorosły, że zrozumiał, że co innego się zakochać, a co innego żyć razem, a nawet mieć razem dzieci.

Jednak po kolejnych kilku miesiącach Sasha zdecydowała, że ​​​​Tatyana jest niemal idealną kandydatką na jego żonę i matkę jego dzieci.

I w zasadzie nie żałował tego ani jednego dnia.

Ale Tatyana… Trudno powiedzieć.

Nie, oczywiście, nie żałowała swojego wyboru.

W końcu Sasha zapewniła jej życie, o jakim marzyła.

Zdałem nawet prawo jazdy i teraz jeżdżę nim na mojej małej, ale potężnej maszynie.

Rzuciła pracę jako kucharka, wzięła udział w kursach i teraz pracowała bardziej dla przyjemności w pobliskim biurze, zajmując się mniej zakurzoną papierkową robotą.

W wolnym czasie dbała o siebie — rozmawiała z przyjaciółmi, odwiedzała klub fitness, gdzie rozciągała się na pilatesie i pompowała na maszynach do ćwiczeń.

Wychowali dwójkę dzieci, tak jak marzyła, które są już dorosłe i niezależne.

A fakt, że nigdy nie kochała męża, jest dziesiątą rzeczą.

Uważała, że ​​takie relacje są jak najbardziej prawidłowe — mąż kocha, a żona pozwala się kochać.

To prawda, że ​​​​Sasha ostatnio zaczęła ją irytować. Nawet jego miłość, troska i czułość zaczęły wydawać się niepotrzebne.

Masz dość?

Czasem miałam ochotę kopnąć męża, gdy rano toczył kawę do łóżka na stoliku na kółkach.


A potem stało się to, co się stało.

Znaleziono wojskowego przyjaciela Saszkina — Lyokę, który mieszkał na północy, ale nie tej skrajnej.

-Przyjedź, w sierpniu jest tu piękno — borówki, żurawina, borowiki, orzechy… I łowienie ryb!!!! — zaprosił go i jego żonę.

-Pojedziesz? — Sasza zadała pytanie czysto retorycznie, wiedząc, że odpowie.

  • Tak, prawda… Nadal nie mam dość — komarów i muszek do karmienia… Wolałbym odpocząć nad morzem. A ja mam urlop we wrześniu…

Sasha poleciała do przyjaciela na Północ pod koniec lipca, obiecując wrócić za dziesięć dni.

-Jak się tam masz? – zawołał, gdy już tam dotarł. — A jutro wybieramy się z mężczyznami do tajgi… Będziemy łowić ryby w rzece tajga… Więc nie zgub tego… Nie martw się. Tam nie będzie żadnego połączenia.

Ale Tanya się nie martwiła. Wręcz przeciwnie, lubiła samotność i wolność.

  • Jaka szkoda, że ​​Lyokha nie organizował dla mnie takich wakacji co roku! — pomyślała Tatiana, po raz pierwszy uświadamiając sobie, że całe życie spędziła obok, w zasadzie, obcej osoby.. — Jakie to piękne… Jak wspaniale jest żyć bez męża…

Tanya zastanawiała się, czy podjęła słuszną decyzję już wtedy – na początku swojej życiowej podróży.

Cóż, żyje w obfitości, to prawda. Ale nigdy nie wiedziała, czym jest miłość. Nawet matka i ojciec, wyczerpani pracą, mieli błyszczące oczy, gdy na siebie patrzyli.

I szkolna koleżanka, która przez całe życie ucieka z targu w dżinsach i jej oczy stają się ciepłe, gdy mówi o mężu.

A ona? Tanya?

Ona nie ma nic blisko.

Jej dusza była pusta i zimna.

Wydawało się nawet, że kocha dzieci, ale tylko dlatego, że tak powinna.

A Sasha… To tylko życiowy partner biznesowy. Nieznajomy.

-A może nigdy nie nauczyłem się najważniejszej rzeczy w życiu — rzuciłem się na złą drogę, przerażony swoim biednym dzieciństwem?

Dopiero wieczorem Tanya przypomniała sobie, że Sasha obiecała dzisiaj wrócić, ale nigdy nie przyjechała i nawet nie zadzwoniła.

-Mam to wybrać? — pomyślała kobieta zasypiając. — Och… nie, zadzwonię do ciebie jutro.

I zapadłem w ciepły, błogi sen.

A następnego dnia późnym wieczorem myślałam o mężu, siedzącym po pracy z koleżanką w kawiarni.

„Telefon abonenta jest wyłączony lub nie ma dostępu do sieci” – powiedział przyjemny dziewczęcy głos, gdy Tanya trzykrotnie wybrała numer męża.

– No dobrze… – machnęła ręką. — Nie jest mały, nie zgubi się w tajdze i nie jest sam…


Tanya obudziła się i z jakiegoś powodu nie poszła do pracy, ale na nasyp. Z daleka dostrzegła tłum. Ludzie poruszali się nerwowo i wskazywali na rzekę.

Serce Tanyi bolało od jakichś złych przeczuć.

Wyskoczyła, zaparkowała losowo i pobiegła w stronę ludzi, już zdając sobie sprawę, że wydarzyło się tam coś strasznego i że ta straszna rzecz ją dotyka.

  • Stamtąd go przywieziono… Tam północna rzeka wpada do naszej… Stamtąd przypłynął… Widziałeś go? To straszne… Podobno zaatakował go niedźwiedź i z rozpaczy wskoczył do wody… Patrz, patrz, już go wyciągają na łódkę…

Tanya patrzyła, jak zbliża się łódź i zobaczyła znajomą koszulę męża, a potem rozpoznała jego dłoń, tak dobrze zaznajomioną z tak znajomym sygnetem, podarowanym Saszy przez ojca, na środkowym palcu, bezwładnie przerzuconą za burtę.

I wtedy… zobaczyła jego twarz. A raczej to, co z niego zostało po ataku właściciela tajgi.

-Sa-a-a-a-a-a-a-a!!! – Tanya wyła i krzyczała.

Chciała do niego pobiec, poruszyć go, uratować, ogrzać…

I… Obudziłem się ze łzami w oczach i bijącym sercem.

„Sasza… Sasza…” chwyciła telefon i ponownie wybrała znajomy numer.

I znowu — poza strefą.

-Co robić? Gdzie zadzwonić? Co za dura!!! Nawet nie zapytała o nazwę wioski, w której mieszka ta Lyokha. Na Północy… Ale Północ jest duża… Gdzie szukać męża?!!!

Tanya biegała po mieszkaniu, a jej serce ściskało się z melancholii i niepokoju. Przed moimi oczami pojawiały się obrazy — jeden straszniejszy od drugiego.

-Co robić? Co robić? — a w pracy nie mogła się oderwać — wszystko wypadało jej z rąk.

A ona bez przerwy, po raz setny…, dwusetny, wybierała numer męża, który wciąż był poza strefą.

I nagle po obiedzie jej telefon zabulgotał z przychodzącą wiadomością: „Kochanie, zgubiłeś się?))) Mieszkaliśmy w tajdze — powiem ci, kiedy się spotkamy. Wylatuję. Poczekaj wieczorem”

Fala szczęścia, radości i niesamowitej ulgi zalała kobietę. Nigdy w życiu nie czuła się tak swobodnie i tak dobrze na sercu. Przeczytała wiadomość jeszcze raz i była gotowa całować każdą literę w niej zawartą.

-PalVanych!!!! – rozpromieniona, wpadła do szefa. — Pozwól mi wrócić do domu. Pilnie tego potrzebuję!

-Nie rozumiem… Zdobyłeś Nagrodę Nobla? A może wygrałeś milion dolarów? Jaka radość? – zapytał szef, puszczając.

-Mój mąż przyjeżdża!!!! — krzyczała Tanya, idąc.

-No, cóż… Twoje czyny są cudowne, Panie! — szef opiekował się biegnącą kobietą, prawie podskakując. „Wygląda na to, że zawsze była taka spokojna i zimna”. A tu… No cóż, byłoby miło, gdyby kochanek się spotkał. Musisz wieczorem powiedzieć żonie — nie zapomnij…


-Sasza!!! — Tatiana pisnęła jak mała dziewczynka i rzuciła się mężowi na szyję, gdy tylko ten, pachnący dymem z ogniska, tanim tytoniem i jakimś romansem, wpadł wieczorem do mieszkania.

  • Cześć, kochanie. Ja też za tobą tęsknię. – Uściskał żonę i uważnie spojrzał w jej orzechowo-miodowe oczy, które teraz błyszczały tak bardzo, że wydawały się złote.

Po wzięciu prysznica poszedł do salonu i był zdumiony.

Żona przygotowała dla niego niespodziankę – romantyczną kolację przy świecach.

Zasłony były zaciągnięte, w migotliwym świetle świec wypłynęła jego Królowa z tacą w dłoniach, z wdziękiem poruszając się przy dźwiękach orientalnego fletu.

Jej wciąż nieskazitelna, wyrzeźbiona i giętka sylwetka była niemal widoczna – przezroczyste szerokie spodnie nie zakrywały jej długich i smukłych nóg. Cekinowy top prawie pękł przy przesuwaniu.

-Och, wow! — Aleksander usiadł na krześle. — Gdzie skończyłem? Do bajki?! Mój Boże, Tanya, jesteś cudem! Tak bardzo cię kocham!

„Wiem… I ja… bardzo cię kocham” – odpowiedziała szczerze żona.

-I ja też wiem. Zawsze mnie kochałeś. Po prostu o tym nie wiedziałem – uśmiechnął się.

-Sasza. Nie żartuję. — złociste, orzechowo-miodowe spojrzenie wniknęło w samą duszę mężczyzny. „Potrzebuję cię, kogokolwiek, nawet z pieniędzmi, nawet żebraka i bosego, rozumiesz?”

-Tak.. Rozumiem. W końcu ja też cię potrzebuję. Czy jesteś szczupły, czy gruby, czy masz gładką twarz, czy masz zmarszczki… Czy jesteśmy więc najszczęśliwszą parą na ziemi?

-Tak. Najszczęśliwszy.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *