Otwierając zaspane oczy, Tanyusha przeciągnęła się słodko, a następnie przewróciła na drugi bok. Wchodząc do jej pokoju, mama powiedziała czule: „Córko, wstawaj, kochanie, bo inaczej ominie Cię cała zabawa”. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Tanya wyskoczyła z łóżka i zaczęła to robić. Ale nadal nie radziła sobie dobrze, a potem, aby pomóc, a jednocześnie przyspieszyć córkę, Galina zabrała ją do łazienki: „Ty umyj ręce, a ja sama posprzątam Twoje łóżko”.
Kilka minut później Tanyusha weszła do kuchni i widząc tam swoją babcię, głośno krzyknęła: „Hurra! Ba, w końcu nas odwiedziłeś. Rozpoczęły się ciepłe uściski i czułe pocałunki. Cokolwiek powiesz, radość z upragnionego spotkania czasami po prostu Cię przytłacza. Widząc wesoły nastrój córki, Galina podeszła do niej i zaczęła zaplatać jej włosy w warkocz. „No cóż, znowu są rozczochrane, ok, teraz szybko to upiększymy”.
Kiedy mama skończyła z włosami, Tanya miała czas na małe śniadanie i zabawę z kotem. Babcia siedziała w pobliżu i patrzyła, jak jej wnuczka promienieje szczęściem. Przecież dzisiaj jest jej pierwszy dzień w przedszkolu, w którym będzie mnóstwo równie pięknych dzieci. Ludmiła Pietrowna odetchnęła z ulgą i powiedziała: „Jak szybko leci czas — dopiero niedawno nosili ją w wózku, a teraz nasza Tania sama dogoni, kogo chcesz. Jasne, że powinnam wysłać go wcześniej do przedszkola, ale ok, przyzwyczai się. Czy to prawda, wnuczko, mówię?”
Zostawiając kota w spokoju, Tanya uśmiechnęła się i odpowiedziała: „Tak, babciu, ale zapomniałaś, że wieczorem przyjedziesz po mnie z przedszkola!?” Patrząc na córkę, Ludmiła Pietrowna zagruchała: „No cóż, oczywiście, moja złota, gdzie byłabym bez ciebie!? Nawiasem mówiąc, czy pamiętałeś wszystko o tym, jak zachowywać się w przedszkolu? Dobra robota, słuchaj nauczyciela i nie bądź niegrzeczny. Tanyusha uśmiechnęła się od ucha do ucha i roześmiała się: „OK, Ba, nie będę się bawić, po prostu będę się z nią bawić w chowanego. Mamo, nie będziesz przeklinać, jeśli zabiorę ze sobą pluszowego misia, prawda?”
Galina skończyła bawić się włosami i zwracając córkę do siebie, powiedziała powściągliwie: „Nie sądzę, że to dobry pomysł, w przedszkolu będziesz miała inne zabawki. I po co to nosić, spójrz, jest zużyte, najwyższy czas to wyrzucić. Tanyusha ze smutkiem opuściła głowę i zaglądając do swojego pokoju, cicho szepnęła: „W porządku, misiu, i tak cię zabiorę, nie martw się”. To było tak, jakby pluszowy miś ją słyszał. Ale to są dzieci i ich wyobraźnia jest tak rozwinięta, że można się tylko dziwić.
Tanyusha przez całą drogę milczała i Galinie wydawało się, że jej córka jest czymś zdenerwowana. Nie odważyłem się jednak o to zapytać, żeby nie zepsuć jej całkowicie nastroju. Jednocześnie odmowa przyjęcia niedźwiedzia nie mogła być powodem do oburzenia. To nie jest powód do pokazania charakteru. W każdym razie tak właśnie myślała Galina, ale wkrótce musiała stawić czoła trudniejszej rzeczywistości.
Po przekroczeniu progu przedszkola od razu spotkała się z tym samym nauczycielem, do którego grupy miała uczęszczać jej córka. Kobieta spojrzała najpierw na Galinę, potem na córkę badawczym spojrzeniem, ale jakoś chytrze, jak lis: „Och, jaka piękna dziewczyna, to prosto w oczy. No cóż, mijasz, twoja szuflada na ubrania i buty jest trzecią z rzędu, w której rysowane są maliny. I tak, nie zapomnij odebrać dziecka na czas. Ja też jestem człowiekiem i chcę być wieczorem w domu, a nie siedzieć pod oknem i czekać na nieodpowiedzialnych rodziców.
Więc najpierw uśmiechnęła się mu w twarz, a potem natychmiast na niego splunęła. Galina odpowiedziała sucho: „No dobrze, ale córki nie zapomnę, chociaż dzisiaj odbierze ją babcia”. Odwracając się do niej tyłem, Galina wprowadziła Tanyę do grupy. Tam pomogła jej się przebrać i przed wyjściem powiedziała: „Zachowuj się pilnie, jesteś moją mądrą córką. I nie zwracaj uwagi, jeśli ktoś ci przeszkadza. Kiwając głową na znak zgody, Tanyusha machnęła ręką i odleciała do chłopaków, którzy już przybyli.
Galina wyszła z budynku przedszkola i jakimś cudem ponuro spojrzała na jego ściany. Nie podobał jej się sposób, w jaki nauczyciel ich przywitał. Być może w ogóle nie powiedziała, że spieszy jej się do domu. Dlatego tu pracuje, żeby pomagać rodzicom i opiekować się ich dziećmi. Poza tym Galina nawet nie myślała o tym, żeby nie przyjść po dziecko. Och, jak ona teraz żałuje, że w ogóle przyprowadziła tu córkę. Przecież znajomi proponowali inne przedszkole, prywatne, ale babcia nalegała na tę opcję.
Musiałem się zgodzić, zwłaszcza, że to bardzo blisko domu. Galina nie mogła normalnie pracować przez cały dzień. Co jakiś czas wszystko wypadało jej z rąk, a po obiedzie kubek prawie się stłukł. Wewnętrzna intuicja podpowiadała, że z Tanyushą nie wszystko jest w porządku. Ale jak to sprawdzić? Nie wyjdziesz od razu z pracy, szefowie nie zrozumieją, a do przedszkola nie ma sensu dzwonić, i tak prawdy Ci nie powiedzą. A potem Galina powiedziała matce przez telefon: „Słuchaj, mamo, jakoś mi w duszy nieswojo, może przyjdziesz do przedszkola i zobaczysz, jak radzi sobie Taneczka?”
Ludmiła Pietrowna oczywiście również martwiła się o swoją wnuczkę, ale w przeciwieństwie do córki potrafiła zachować spokój. Dlatego, żeby nie eskalować sytuacji, odpowiedziała: „Z Tanyushą wszystko w porządku, nie masz się czym martwić. Lepiej skoncentruj się na pracy, bo w przeciwnym razie nie daleko Ci do załamania nerwowego. I w ogóle przestań marudzić, jesteś kobietą czy tylko imieniem? Wow, to to samo, a spójrz, nie toleruję słabości woli i nie ma sensu wykręcać sobie rąk, Tanya jest mądrą dziewczyną i będzie w stanie normalnie się przystosować.
Nawiasem mówiąc, Galina wychowała córkę bez męża. Tak się złożyło, że opuścił ją tydzień po urodzeniu dziecka. I motywował to faktem, że chciał chłopca, ale urodziła się dziewczynka. Absurd, oczywiście, ale dziwactwa ludzi wciąż wymykają się logice. W rezultacie Galina przyzwyczaiła się do samodzielnego radzenia sobie z trudnościami. Dobrze, że mama pomaga, a co może zrobić, skoro też mieszka sama, skoro jej mąż zmarł pięć lat temu.
W rezultacie Ludmiła Pietrowna szybko zdołała przywrócić córce rozsądek: „To wszystko, córko, pracujmy i nie rozpraszajmy się. Wkrótce pojadę po Tanyę i zobaczę na własne oczy, jak wygląda sytuacja. Półtorej godziny później była już u bram przedszkola. Rozglądając się, Ludmiła Pietrowna natychmiast zobaczyła swoją wnuczkę. Podbiegając do niej pełnymi żaglami, Tanya głośno powiedziała: „Babciu, bardzo mi się tu podoba! Będę dalej chodzić.”
Zamierzając wejść na teren i powiadomić nauczycielkę o swoim przybyciu, Ludmiła Pietrowna jednak zatrzymała się na chwilę. Wydawało jej się, że dzieci pozostawiono samym sobie. Dziewczęta i chłopcy biegali po niewielkim obszarze w pobliżu północnej części płotu, ale nikogo przy nich nie było. Ludmiła Pietrowna już chciała znaleźć nauczycielkę i osobiście zapytać ją, dlaczego dzieci pozostały bez opieki. Ale wtedy Tanyusha pociągnęła ją za rękaw: „Babciu, powiem Walentinie Aleksandrownej, że mnie zabierają. Poczekaj, sam się przebiorę.
Słowa wnuczki wydały jej się dziwne, ale nie odważyła się im sprzeciwić. Minęło kilka minut, zanim Tanyusha wróciła. Wzięwszy od niej torbę z rzeczami, Ludmiła Pietrowna również zobaczyła nauczyciela. Rozglądała się dookoła, jakby dopiero co się obudziła. A co ciekawe, nawet nie spojrzała w jej stronę, choć można było wybrać kogokolwiek i poprowadzić ją za ramię. Przed pójściem do tramwaju Ludmiła Pietrowna nachyliła się do niej i zapytała: „Co robiłaś dzisiaj w przedszkolu? Czy wszystko było w porządku?
Wnuczka uśmiechnęła się i odpowiedziała: „Oczywiście, babciu, graliśmy i śpiewaliśmy, a nauczycielka nam nie zabroniła. Właściwie była w innym pokoju, więc wszystko jest w porządku.” Co to może oznaczać: czy babci naprawdę spieszyło się z propozycją wysłania wnuczki do tego konkretnego przedszkola? Musimy się jeszcze dowiedzieć o tym, a także o tym, co podekscytowało Ludmiłę Pietrowna pojawieniem się tego samego nauczyciela.
W drodze do domu zatrzymali się w supermarkecie, gdzie kupiła wnuczce garść słodyczy. Nagle zadzwonił telefon: „Tak, Galya, wkrótce tam będziemy. OK, na pewno jej powiem, możesz być spokojny. Teraz kolej Tanyushy, by spojrzeć na babcię, jak na egzaminie: „No cóż, co mama dla mnie przygotowała?” Ludmiła Pietrowna była nieco zaskoczona, ale zebrawszy się w sobie, spokojnie odpowiedziała: „Ale nie powiem, niech to będzie niespodzianka”. Chociaż nie, skoro dziś taki ważny dzień, nie będę tego ukrywać: mama ugotowała Twoje ulubione danie.
Tanyusha rozświetliła się jak wieczorny świt: „Hurra, uwielbiam sałatki owocowe. Babciu, zostaniesz z nami na obiedzie?” A jeśli do tego momentu Ludmiła Pietrowna nie planowała zostać gościem, teraz jej plany uległy dramatycznej zmianie. Otwierając drzwi wejściowe, babcia rozkazała wnuczce: „Śmiało, piękna, podzielmy się wrażeniami”. Podczas kolacji Tanyusha mówiła bez przerwy, jakby z góry nauczyła się tekstu na pamięć.
Matka i babcia jej nie zatrzymywały, ale nadszedł czas, aby przygotować się do snu. „Chodźmy, umyjmy się, załóżmy piżamę i idźmy spać”. Tanya posłusznie zrobiła wszystko i poszła do swojego pokoju. Pozostawione same sobie matka i córka spojrzały na siebie, ale Ludmiła Pietrowna pierwsza zaczęła mówić: „Och, córko, co ja zrobiłam? Chyba nie powinnam była Ci polecać tego przedszkola, wybacz, na litość boską. Patrząc na nią z zakłopotaniem, Galina powiedziała: „No cóż, wygląda na to, że nie bez powodu dzisiaj się martwiłam. OK, powiedz mi, co ci się w tym nie podobało.
W ciągu kilku minut Ludmiła Pietrowna przedstawiła swoje obserwacje, a nawet wyciągnęła pewne wnioski. Galina, podkładając rękę pod brodę, w zamyśleniu zaczęła odpowiadać: „To jeszcze nie powód do niepokoju, ale nie do końca podoba mi się to, że nauczycielka niedbale podchodzi do swoich obowiązków. OK, pojutrze będę miał czas wolny i sam z nią porozmawiam. Z drugiej strony spójrz na Tanyushę, jej oczy błyszczą szczęściem. To znaczy, że podoba jej się w tym przedszkolu, więc nie panikujmy zawczasu.”
Ludmiła Pietrowna chciała powiedzieć coś innego, ale jej córka przerwała tę próbę gestem ręki: „To wszystko, mamo, wystarczy, nie jesteśmy w sądzie, aby dyskutować lub obwiniać Walentynę Aleksandrowną. I przestań marzyć o swojej przeszłości, zapomnij o szacie sędziego.” Te słowa zabrzmiały zupełnie nieoczekiwanie, ale teraz jest jasne, dlaczego Ludmiła Pietrowna nagle okazała nieufność wobec nauczyciela.
Nie ma jednak żadnego podstawowego powodu i być może cały sedno tkwi w kwalifikacjach zawodowych. Jednak Ludmiła Pietrowna wykorzystała ten moment i wtrąciła swoje trzy grosze: „Ta nauczycielka wydała mi się dziwną kobietą. Mam wrażenie, że już to gdzieś widziałem. Boli mnie głowa, pójdę do domu i wezmę lekarstwo. Galina odprowadziła matkę, wróciła do kuchni i poważnie zastanowiła się, gdzie mogliby się spotkać.
Od tego czasu minęło kilka dni i nieprzyjemny incydent, jeśli można to tak nazwać, został prawie zapomniany. Tego dnia Galina jak zwykle przygotowywała córkę do przedszkola, ale nie zauważyła, że Tanyusha starannie schowała swojego pluszowego misia w plecaku. Zakładając ją na ramiona, wyszła na korytarz. „Mamo, jestem gotowa, pospiesz się, bo spóźnisz się do pracy”. Galina w mgnieniu oka znalazła się obok córki: „To wszystko, chodźmy, uważaj, co robisz i nie odwracaj się”. Piętnaście minut później byli już w przedszkolu, powitała ich ta sama Walentyna Aleksandrowna: „Witajcie! A ty jesteś świetny, bo jesteś punktualny.
Galina nie odpowiedziała, po prostu pocałowała córkę i wyszła na zewnątrz. Tanyusha mogła teraz sama zmienić ubranie, a trzy minuty później była już w grupie. Po cichu podeszła do okna i patrzyła, jak matka wychodzi. Za nią wisiał plecak, w którym na skrzydłach czekał na urodzenie miś. Podczas gdy nauczycielka robiła manicure, Tanyusha wyjęła zabawkę i zaczęła ją pokazywać dzieciom. Reakcja dzieci była dwuznaczna: niektóre z zaciekawieniem patrzyły na starego, obskurnego niedźwiadka, inne krzywiły się z obrzydzeniem.
Wkrótce dołączyła do nich Walentyna Aleksandrowna i to, co powiedziała, zszokowało wszystkich: „Uch, co za obrzydliwość, po co go tu przyprowadziliście? Myślałam, że jesteś dzieckiem z porządnej rodziny, ale przed nami okazuje się, że jest żebrakiem. Spójrzcie tylko na tę bezwstydną dziewczynę, chłopaki, jest zupełnie biedna i nie ma nawet dobrych zabawek. Tanyusha chciała płakać, ale się powstrzymała: „To nieprawda, Walentyno Aleksandrowna, mam w domu dużo lalek. A ten miś to prezent od mojej babci. To było dawno temu, ale nie wyrzuciłem tego.
Słowa dziewczynki nie zrobiły wrażenia na nauczycielce, a ona nadal ją poniżała na oczach wszystkich: „Wiedziałam, że twoja rodzina jest z biednych, pewnie żebrzą o grosze na przejściu, ale tutaj udają, że są dumni. Widzisz, każdy tutaj jest ci coś winien. Cóż, szybko wrzuciłem ten zarażony pchłami kawałek waty do kosza na śmieci! » Tanya odwróciła od niej wzrok i poszła w inny kąt, nie puszczając niedźwiedzia. Zakrywając twarz, zaczęła jednak płakać, ale bardzo cicho, tak aby nikt nie mógł tego usłyszeć.
Tymczasem Ludmiła Pietrowna, napędzana myślą o przypomnieniu sobie, gdzie widziała nauczyciela, w końcu ujrzała światło. Ręce natychmiast zaczęły jej się trząść i ledwo powstrzymując złość, zadzwoniła do córki do pracy: „Galia, rób, co chcesz, ale poproś szefa o wolne. Pilnie jedziemy do przedszkola, moje serce czuje, że Tanyusha ma kłopoty”. Więcej nie trzeba było tłumaczyć, bo Galina wszystko zrozumiała i bez zbędnych przeszkód opuściła miejsce pracy.
Biorąc taksówkę, za pół godziny pobiegła do przedszkola, a jej matka już biegła do wejścia do przedszkola. Spotkana przy bramie Ludmiła Pietrowna była bardzo zmartwiona: „Martwię się, bo to w ogóle nie powinno się zdarzyć”. Galina nie do końca rozumiała, co się dzieje. „Wyjaśnij normalnie, co się stało?” Ludmiła Pietrowna w ułamku sekundy odwróciła się gwałtownie i szybko powiedziała: „Jesienią ubiegłego roku podjęłam decyzję w sprawie niekompetencji zawodowej Walentyny Aleksandrownej. Doszło tam do głośnej sprawy, z jej winy ciężko ranne zostały dzieci w jednym z przedszkoli na obrzeżach miasta. Ale nie sądziłem, że ten łajdak będzie mógł znowu wrócić do swojej dawnej pracy. Najwyraźniej sfałszowała dokumenty, ale dowiemy się tego później.
Teraz Galina trzęsła się jak liść: „Pospiesz się, mamo, boję się o córkę”. Zanim jednak zdążyli wbiec do środka, zobaczyli Tanyushę, która siedziała ze swoją zabawką w kącie i ocierała łzy. Było to z wielkim smutkiem, ale Galinie udało się dowiedzieć, co się stało. Jej gniew nie miał granic, ale Ludmiła Pietrowna zablokowała drogę: „Spokojnie, teraz sam sobie z nią poradzę, jeśli wtedy udało mi się ukarać tę bezwartościową nauczycielkę, to teraz mogę sobie z nią poradzić”. Przez prawie pięć minut Ludmiła Pietrowna podniesionym głosem wyjaśniała nauczycielce, kim jest i co ją czeka za takie zachowanie, wydawało się, że ściany zaraz pękną.
Nieco później Walentyna Aleksandrowna wyskoczyła z biura i upadła na kolana przed Tanią. Przez łzy prosiła ją o przebaczenie: „Przepraszam, jestem Tanya, nie wiedziałam, kim byli twoi krewni, bardzo się myliłam”. W tej chwili najpierw Galina spojrzała na nią groźnie, a potem Ludmiła Pietrowna. Nie było wątpliwości, Walentyna Aleksandrowna na pewno nie będzie już tu pracować.
I tak się stało: przy pomocy policji okazało się, że Walentyna Aleksandrowna dostała tę pracę nie bez powodu, dała menadżerowi porządną sumkę. A ona z kolei przymknęła oczy na całą swoją mroczną historię przeszłych zasług i sporów. Teraz obaj przebywają w areszcie i oczekują na proces. Ale to nie wszystko, policja uzyskała nagrania z kamer wideo przedszkola, które wykazały wielokrotne naruszenia przez oskarżonego w stosunku do dzieci i wewnętrznego porządku dnia.
Po tych wydarzeniach Galina była wdzięczna matce, ponieważ to ona z czasem przypomniała sobie sprawę z przeszłości, w której pojawił się niedbały nauczyciel. A gdyby nie jej zdolność obserwacji, przez długi czas nie wiedzieliby, komu ufają Tanyusha. I tak wszystko zostało rozwiązane pokojowo. Chociaż pozostały pozostałości, jest to obecnie dość powszechne zjawisko.