Nazywam się Oksana, od ponad 10 lat pracuję we Włoszech w fabryce konserw.
Nie odeszła ze względu na dobre życie – musiała postawić syna na nogi. Zarobiła mu pieniądze na studia na prestiżowym uniwersytecie, kupiła samochód i dała mu okrągłą sumkę na ślub. Teraz pracuje w firmie informatycznej i nieźle zarabia.

Siergiej zawsze mówi:
— Mamo, wróć do domu. Nie musisz już tak ciężko pracować. Sam sobie z tym poradzę!
Ale jak mogę wrócić? Czy zatem przyjdę i usiądę w starym mieszkaniu z łuszczącymi się ścianami, a potem poproszę syna o pieniądze? Nie, nadal będę pracować. Chcę dorobić na starość, dokonać napraw, może otworzyć sklep z europejskimi produktami. Tak, przyzwyczaiłem się już do Włoch.
Ale tym razem zdecydowałem się wrócić do domu na Boże Narodzenie. Siergiej powitał mnie na stacji wraz ze swoją synową Olgą. Ile lat minęło, a ja nadal nie przyzwyczaiłem się do jej tonu i wyglądu.
To dziewczyna ze wsi, żeby nie powiedzieć, że bogata czy zepsuta. Ale maniery… jak najmądrzejsza, a dla niej jestem służącą. Chodzi jak królowa, w koronie, sięgając zapewne w kosmos.
Na święta przygotowałem wszystko jak za dawnych czasów: pierogi, gołąbki, kutyę, ryby, pączki. Przywiozłam prezenty z Włoch, żeby dzieci mogły spróbować czegoś pysznego. Mimo, że w autobusie spędziłam 12 godzin, to i tak doszłam do pieca. Zacząłem robić ogólne sprzątanie w domu i zdecydowałem, że meble wymagają odświeżenia.
Kiedy usiedliśmy do kolacji, żeby trochę odpocząć, postanowiłam zadać pytanie, które dręczyło mnie już drugi rok z rzędu – dotyczące moich wnuków. Niektórzy znajomi już opiekują się dziećmi, ale ja wciąż czekam na nowego członka rodziny.
– Ola, kiedy zaczniesz myśleć o dzieciach? Czas płynie, chcę poczekać na wnuki” – zapytałem ostrożnie.
Podniosła głowę i ledwo powstrzymując uśmiech, odpowiedziała:
– Kiedy kupisz nam osobne mieszkanie?
Zamarłam z łyżką w dłoniach. W pomieszczeniu zapanowała cisza.
— Co powiedziałeś? – zapytała ponownie, nie wierząc własnym uszom.
— Wszystko, co słyszałeś. Siedzimy już w wynajętym mieszkaniu. Może lepiej byłoby pomóc w sprawach mieszkaniowych, niż pytać o dzieci? – dodała wyzywająco.
— Więc mam ci kupić mieszkanie? – Nie mogłem tego znieść.
Siergiej postanowił interweniować:
— Mamo, Olya żartuje. Źle zrozumiałeś.
— Czy on żartuje? To dobry żart – odłożyła talerz. – Ona sama podpowiada: mówią, że kupiła synowi samochód, a synowej dała mieszkanie. Czy dałem trochę dla ciebie, Sierioża? Nie spałeś wiele nocy, straciłeś zdrowie?
Olya nie pozostała w tyle:
— Cóż, dobrze się czujesz tam, we Włoszech.
— Czyli mam dalej orać, żebyś czuł się tu komfortowo? Może możesz kupić moim wnukom mieszkanie? — wyszło z moich ust.
Syn próbował załagodzić konflikt:
— Dość, oboje! Mamo, przyszłaś na Święta, a nie żeby się kłócić.
Ale nastrój świąteczny był już zrujnowany. Synowa wyzywająco poszła do innego pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Pozostałam siedząc przy stole i patrząc na syna. W jego oczach widać było zmęczenie.
-Zamierzasz milczeć? – zapytałem.
„Mamo, nie rób tego teraz” – odpowiedział cicho.
Tej nocy nie zmrużyłem oka. W głowie krążyły mi myśli: dla kogo żyję? Dlaczego po tym wszystkim, co zrobiłem, słyszę takie słowa?
Nie potrzebuję od nich niczego więcej. Chciałem tylko, żeby moja szwagierka była wdzięczna.
Aby mój syn miał normalną rodzinę, w której jestem szanowany i nie uważany za bankomat. Jak żyć dalej?
Może naprawdę warto wrócić do Włoch, zarobić na siebie i… pozwolić im żyć tak, jak chcą?