W moim wieku nie oddaję się smutnym myślom i uważam za słuszne docenianie każdej chwili życia podarowanej przez los. Szkoda, że czasami wtrącają się w to dość bliscy ludzie i próbują przypomnieć Ci liczby zapisane w paszporcie.

Któregoś weekendu przyjechałem na rodzinne wakacje na daczę syna, ale wtedy musiałem zebrać całą wolę, aby nie zepsuć dobrego dnia sobie ani nikomu w moim otoczeniu.
Jego syn dawno temu zamienił domek letniskowy w idealne miejsce do wypoczynku; jedyną rzeczą, która psuła wrażenia z wakacji, była jego żona Karin. Kiedy młoda kobieta w końcu osiągnęła swój cel i sformalizowała prawnie relację z synem, od razu próbowała wziąć stery władzy w swoje ręce i pokazać, kto tak naprawdę ma władzę nad jej mężem. A syn milczał, przyjmując obojętną, neutralną postawę, choć wszystko doskonale widział i rozumiał.
Dzień okazał się upalny, goście zebrali się przy basenie, ja też tam poszłam, w ulubionym kostiumie kąpielowym, ale gdy tylko położyłam się na leżaku, usłyszałam dość głośny komentarz synowej o tym, co jej zdaniem było nieprzyzwoicie otwartym kostiumem kąpielowym i o moim wieku. Bardzo mnie to zabolało, przez jakiś czas po prostu leżałam z zamkniętymi oczami, aż uświadomiłam sobie, że poradzę sobie ze swoimi emocjami.

Po chwili wróciłem do domu, wziąłem album ślubny syna i synowej i zaproponowałem gościom zdjęcia sprzed dwudziestu lat, na których Karin wyraźnie była ode mnie gorsza z wyglądu. Tak jak się spodziewałem, komplementów skierowanych pod moim adresem było znacznie więcej, pannę młodą uczczono w ten sposób z grzeczności…
Synowa, która została postawiona na jej miejscu, dzięki Bogu, zorientowała się, że zachowała się, delikatnie mówiąc, niewłaściwie i przeprosiła, choć dość cicho…
