Przydarzyło mi się to w 1975 roku.
Byłem uczniem ósmej klasy, ale nie lubiłem się uczyć.
Po tym incydencie dyrektor zwołał nawet radę pedagogiczną z udziałem naszej klasy, żeby wszyscy trzymali gębę na kłódkę.
Ale dzieci nie potrafią dochować tajemnicy…..

Mieliśmy koleżankę z klasy Maszę Jagotkinę. Zwykła dziewczyna, niczym nie różniąca się od swoich rówieśniczek. Próbowałem się uczyć i grać w gry. Układała plany na przyszłość. Przyjaźniła się ze Svetą, chorowitą i bladą dziewczyną. Nie miała żadnych przyjaciół w klasie, ale spędzała czas tylko z tą Svetą. Każda przerwa była wspólna i wspólnie odrabialiśmy zadania domowe. Wyniki są takie same, a błędy są identyczne.
Wiosna nadeszła. Gdy tylko słońce wyjrzało za okno, od razu nie chciało mi się już uczyć. Na ostatniej lekcji wszyscy już odliczali minuty do dzwonka. Nauczyciel próbował w jakiś sposób zwrócić uwagę uczniów, a potem Sveta upadła na podłogę i leżała bez ruchu.

Dzieci były tak przerażone, że bały się nawet podejść do kolegi z klasy. Przestraszona nauczycielka pobiegła do Svety, aby udzielić jej pomocy.
- Misza, przynieś wodę. Andrey, biegnij do dyrektora, niech wezwą karetkę.
Dzieci pospiesznie wykonywały polecenia nauczyciela. Sveta leżała bez ruchu. Przybiegł dyrektor i pielęgniarka, wszyscy czekali na przyjazd ekipy medycznej.
Około dziesięć minut później do sali weszli lekarze. Wszystkie dzieci poproszono o opuszczenie sali lekcyjnej.

„Zadzwoń na policję” – powiedział lekarz.
-Co się z nią stało?
„Nie żyje od około 20 minut” – szepnął lekarz.
Panowała kompletna cisza.
-Święta! – krzyknęła Masza i rzuciła się do leżącej przyjaciółki.
- Katya, nie możesz iść na zajęcia! – powiedziała nauczycielka surowym głosem.
- Svetka, musimy żyć! Na żywo! Proszę! – Masza mruknęła pod nosem.
Nauczyciel próbował odciągnąć Maszę na bok, ale nic nie pomogło.

- Tak, niech tak będzie! – lekarz machnął ręką.
Minęło pięć minut modlitwy Maszy i ręka Svetki zaczęła drgać. Otworzyła oczy i spojrzała na przyjaciółkę.
- To nie może być! – lekarz, który czekał na potwierdzenie śmierci przez policję, szeroko otworzył oczy.
Svetkę szybko przeniesiono na nosze i przewieziono do szpitala.
Następnego dnia Masza po raz pierwszy od lat opuściła zajęcia. Rodzice powiedzieli, że była bardzo wyczerpana i nie miała sił. I zebraliśmy się razem ze wszystkimi nauczycielami i kazano nam milczeć.
Tydzień później przyjaciele wrócili do szkoły.
Koledzy z klasy zaczęli pytać Maszę, jak udało jej się przywrócić Svetę do życia.

„Nie wiem, sam tego nie rozumiem, po prostu bardzo chciałem, żeby żyła!”